Człowiek czasem myśli, że jego kłopoty są nie do przebicia. Takie
podejście jest egoistyczne, a co najmniej samolubne, ale cóż możemy
zrobić, kiedy ludzka psychika właśnie tak działa. Kiedy problemy nałożą
się na siebie, osoba nie potrafi poradzić sobie z nimi sama i potrzebuje
wsparcia; gorzej, jeżeli go nie otrzymuje. Brak reakcji to też reakcja,
tylko ciągnąca za sobą odpowiedzialność.
Tę cholernie złą
odpowiedzialność, bo wtedy zarzucić można, że nic się nie zrobiło, by
pomóc. Tylko jak pomóc Gryfonce, która z dnia na dzień nie dawała sobie
już rady, aż w końcu pękła. Neville Longbottom, nauczyciel zielarstwa w
Hogwarcie nigdy nie spodziewał się, że on może być dla uczennicy
kłopotem, problemem nie do udźwignięcia.
Stał teraz przed
nią, patrząc, jak biedaczyna wykręca sobie ręce, a jej twarz wykrzywiona
jest w grymasie zażenowania. Co by było, gdyby jednak nie został po tej
nieszczęsnej lekcji i odesłał Livię do innego nauczyciela z jej
"profesorze, potrzebuję dostęp do Ksiąg Zakazanych...". Czemu wtedy nie
powiedział "nie", czemu są w tej cholernie dusznej cieplarni i czemu on,
Neville, stoi tak blisko niej?!
- Kocham cię całym sercem. Kocham cię tak mocno, mimo, że nie powinnam.
- Livio...
Ale dziewczyna ciągnęła dalej, uparcie patrząc na swoje buty.
-
Mimo, że mógłbyś być moim ojcem. Neville, kocham cię, ale nie mów mojej
mamie. Będzie zła, że kocham się w swoim nauczycielu - uniosła wzrok na
jego twarz. Oczy żałośnie błagały o litość. - Neville...
- Proszę cię, zamilcz.
Mężczyzna nie mógł poukładać myśli, każda próba tej czynności kończyła
się marnym skutkiem. Dziewczyna mówiła tak chaotycznie, że tylko
spotęgowała jego zamotanie, a jedyne co do niego docierało to jej ciche
"kocham cię", rzucane z trudem pomiędzy zdania. Przełknął to, że mówi do
niego po imieniu, a nie tak jak na uczennicę przystało. Przemilczał
fakt, że jest ze Slytherinu; przecież dawno przestał zwracać uwagę, kto
jest z jakiego domu. Zastanawiał się, dlaczego wcześniej nie zauważył,
że Livia zmieniła do niego stosunek. Dlaczego nie zwrócił uwagi na
opuszczenie się niemalże wzorowej uczennicy?
Odpowiedź była
zaskakująco prosta; przecież on był wciąż sam i nie był w takich
sytuacjach doświadczony. Tak jak paręnaście lat temu, jego status singla
był niezmienny, chociaż on sam zmienił się w każdym calu. Niezdarny
pulpecik za czasów Harry'ego Pottera, teraz dojrzały mężczyzna
powalający urodą i przyciągający wzrok nie tylko płci przeciwnej.
Longbottom już dawno pokazał całemu światu, że jeżeli się chce... to
dokona. Nieprzypadkowo znalazł się w Gryffindorze, gdzie przez siedem
lat szlifował nie tylko charakter, ale i własny wygląd. Aż wreszcie
dotarł do siódmej klasy, gdzie wybił się ponad wszystko; teraz znany
jest jako "ten chłopak, co podniósł bunt przeciwko Voldemortowi, kiedy
Harry Potter został uznany za zmarłego" w Bitwie o Hogwart.
-
Livio, czy wiesz, że... - zaczął, jednak natłok myśli, które utworzyły
się zaraz po tym, jak spróbował coś powiedzieć, sprawił, że w zielarni
ponownie zapadła cisza, która w żadnym calu mu nie pomagała.
"Nie możemy być razem, przecież wiesz. Ludzie zaczęliby plotkować.
Musielibyśmy ponieść ciężkie konsekwencje. Czy wiesz, że to nierealne?
Czy wiesz, że nie mogę być z tobą. Nie darzę cię tym samym uczuciem co
ty mnie i nic z tego nie będzie, wybacz mi...", czy tak trudno to
powiedzieć? Przecież Longbottom jest Gryfonem, w jego krwi płynie odwaga
potrzebna do wielu spraw, a to tylko słowa, bezpieczne słowa, zwykła
odmowa, prawie nic nieznacząca. Jak dla kogo.
Nie potrafił
wydobyć z siebie chociażby chrząknięcia, a co dopiero jednego, pełnego
zdania! Dziewczyna uciekała wzrokiem, wyglądała tak, jakby zaraz miała
zemdleć; patrzyła na wszystko, byleby nie na swojego nauczyciela i
łapczywie wciągała powietrze ustami, które rozchyliła, mając nadzieję,
że nie będzie musiała mówić formułki, której uczyła się od kilku
tygodni. "Wiem, profesorze, to nierealne, ale ja...".
Profesor Longbottom obrócił się na pięcie i wyszedł. Brak reakcji jest najgorszą reakcją.
___________________________________
Parę słów od autorki:
Pierwszy
twór wyszedł, nawet wcześniej, niż myślałam. Co prawda, nie jest
powalający (tak jak szata graficzna, w najbliższym czasie będzie
zmieniana), a temat oklepany, ale lubię to, po prostu lubię.
Wyszło krótko, tak, ale wolę określenie "treściwie".
Nox.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz